Wyobraź sobie, że wchodzisz do sklepu internetowego po nową pralkę. Zaczynasz przeglądać dostępne urządzenia. Klikasz w jeden produkt, kolejny, jeszcze jeden. Co chwila przecierasz oczy, a oburzenie przeplata się z niedowierzaniem. Co się tu zadziało? Co to znaczy “atrakcyjna cena”? Ja chcę wiedzieć ile to kosztuje! “Sześć ruchów bębna”? A to nie miało się kręcić przez cały czas? “AI DD” – o co tu w ogóle chodzi?! Nawet jeśli przedstawiona scenka brzmi absurdalnie, możliwe, że Twoje ogłoszenie tak właśnie jest odbierane przez kandydatów.
Za ile będę pracował?
Wciąż boi się go wielu pracodawców. Konkret, którego szuka 8/10 kandydatów. O czym mowa? O zarobkach, które w ogłoszeniach wciąż stanowią temat tabu. Działy HR dwoją się i troją w coraz bardziej kreatywnym ukrywaniu stawek. W miejsce cyfr pojawiają się “atrakcyjna stawka”, “dobra płaca”, “uczciwe warunki”, “wysokie zarobki”. Co na to sami zainteresowani? Szacuje się, że blisko 60% kandydatów w pierwszej kolejności aplikuje na oferty, z których dowiaduje się o zarobkach. Do tego świadomi kandydaci to krótszy etap zatrudniania. Brzmi fair, prawda?
Ciekawość, to pierwszy stopień do…
…zatrudnienia. Owszem, w ogłoszeniu powinieneś wystrzegać się banałów komunikacyjnych [link]. Pamiętaj jednak, że kandydatów interesuje wiele rzeczy, chociażby:
- czym zajmuje się firma?
- od kiedy działa?
- jaką pozycję zajmuje na rynku?
- co zapewnia pracownikom?
- jak wygląda proces rekrutacji
- co mówią o pracy zatrudnieni?
- czy zapewnia rozwój?
Choć dla każdego ważne będą inne informacje, powinieneś zadbać o odpowiedzi na jak najwięcej pytań. Dlaczego? Weźmy na tapet przykładowe pytanie: “od kiedy działa firma?”. Istniejące kilkadziesiąt lat na rynku przedsiębiorstwo budzi większe zaufanie w kontekście stabilności zatrudnienia. Z kolei młodsze firmy to często startupowa kultura pracy i szerokie możliwości wykazania się. Płynące z odpowiedzi wnioski wpływają na decyzję kandydatów.
Ninja warehouse manager
Czy stanowisko pracy powinno być powodem do nieporozumień? Choć wydaje się to nieprawdopodobne, zaledwie co piąty kandydat rozumie nazwę stanowiska i związane z nim obowiązki. Problemem często jest stosowany w ofercie język obcy. Jak pokazują badania, kandydaci wolą aplikować na ogłoszenia publikowane w języku polskim. Dotyczy to zarówno samej oferty, jak i nazwy stanowiska, która w wersji np. anglojęzycznej nie zawsze odpowiada na pytania: “czy to praca dla mnie?” lub “czym będę się zajmował?”. Niektóre firmy w swej kreatywności idą dalej, tworząc zupełnie niezrozumiałe tytuły. Bo kim jest “Professional Evangelist”, “IT Guru” “Brand Architect” czy “Troublemaker”?
Być jak Pinokio
Jak skutecznie zwiększyć rotację pracowników i zmniejszyć ilość napływających aplikacji? Wystarczy sprzedać kandydatowi kiełbasę wyborczą bez pokrycia. Nie tylko najważniejsze osoby polskiej sceny politycznej są w tym dobre. Blisko 80% kandydatów uważa, że pracodawcy wprowadzają ich w błąd. Nie przewidziało Ci się – mowa o ogłoszeniu o pracę. Często mają na to wpływ słodko-gorzkie treści o pracodawcy. Słodkie – zawarte w ogłoszeniu, gorzkie – pozostawione na portalu GoWork. Choć wiarygodność zostawianych na forach opinii często jest mocno przekolorowana, zawsze można zmniejszyć prawdopodobieństwo ich pojawienia. Wystarczy popracować nad obietnicą.
Konkretnie i na temat
Pisaliśmy o tym niejeden raz. Kandydaci szukają konkretów. Miejscem do nadużyć jest magiczna zakładka “Benefity”. Wielu pracodawców – by nie odstawać w tyle za konkurencją – na siłę szuka korzyści z pracy w ich zakładzie. Często jednak licytacja przeradza się w morze absurdów, którego nie rozstąpi nawet biblijna laska Mojżesza. Pamiętaj – nie ilość, a jakość. Wystarczy zastosować język korzyści, by z wyświechtanego sloganu “prywatna opieka medyczna” uczynić “dostęp do 100 lekarzy specjalistów dla Ciebie i Twojej rodziny” oraz “wizyty u lekarzy bez kolejek”. Brzmi lepiej, prawda?